Ala ma wirusa! Znowu.... gil pod nosem ciągnie się drugi tydzień. Jakby tego było mało, do gila dołączył się ciężko odkaszlny kaszel i na koniec temperatura... efektem jest antybiotyk... Niestety już drugi w tym roku (tak w tym roku!), a trzeci w całym Ali niemal czteroletnim bycie.
Chyba nikt nie zaprzeczy, że dziecko dużo wynosi z przedszkola... w tym gila do pasa...
Na drzwiach przedszkola wisi tabliczka "do przedszkola przyprowadzamy TYLKO zdrowe dzieci" i tak z obserwacji wydaje mi się, że gdyby tylko zdrowe dzieci miały przychodzić, pewnie w przedszkolu zostałyby jedynie przedszkolanki. Dodatkowo, jako mama pracująca, przyznam się, nie bez wyrzutów sumienia, że zdarzało mi się z premedytacją zaprowadzać pociechę ze wspomnianym gilem do pasa do przedszkola. Powód? Oczywiście niezwykle prozaiczny... obowiązki zawodowe nie pozwalały mi, aby móc przy każdym gilu zostać z pociechą w domu. Tak, mam męża, ale on też ma obowiązki zawodowe. Prócz tego mamy doskonałą instytucję Babci, ale Babcia musi wstać, naszykować się i dojechać. Poza tym owszem, wnuczka jest oczkiem w głowie i może i prawie całym światem babci, ale babcia jak to babcia, czasem też ma plany nie związane z wnuczką (tak, babcie też czasem myślą o sobie). I tak pozostaje przedszkole... Może rozwiązaniem byłoby na wzór przychodni otworzyć część przedszkola dla dzieci zdrowych i dla tych mniej zdrowych... chociaż.... uszami wyobraźni słyszę jak Ala krzyczy "Chcę do Laury! Chcę do Laury! Łeeee" ... musiałyby być dwa oddzielne wejścia...albo najlepiej przedszkola.... Jest inne, dużo prostsze rozwiązanie - mama zostaje z Alą na pełny etat - to rozwiązanie powoduje jednak spory uszczerbek w budżecie domowym, stąd dopóki nie znajdę lekarstwa na ten kłopocik, Ala do przedszkola chodzić musi, czasem nawet z gilem do pasa... (gil gilem, ale w przypadku okropnego kaszlu czy/i temperatury puszczanie dziecka do przedszkola jest niedopuszczalne).
...mama też ma gila...w domu wprowadzono kwarantanne...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz