Kto zna Artura Andrusa, temu instynkt zapewne podpowiada, że bez względu na słowo "bajki" w tytule (a może przede wszystkim dlatego), książkę tą NALEŻY POSIADAĆ. Co więcej. Jeśli ktoś pomaszerował do księgarni, książkę zakupił, a w następstwie przeczytał ten na końcu... wraca do strony pierwszej i zaczyna czytać od początku! O tak! Książka zasługuje na miano bestsellera zarówno w kategorii bajek dla dzieci jak i dla dorosłych.
PS. Nie mogę się jedynie zdecydować, czy bajkę lepiej się czyta, czy słucha. Tak owszem, książka zawiera audio book czytany przez samego Andrusa przy współudziale Bałtroczyka. Nieznośnie zgrany duet ;).
Na dobry początek....
"Skąd te bzdurki?
List kończył się tak:
...Babcia przesyła Panu pozdrowienia i mówi, że gdyby Pan do nas kiedyś przyjechał, to dałaby Panu chleba z masłem, ale go zjadła, kiedy jeszcze chodziła do laseczka, więc teraz może co najwyżej dać Panu gruszek w fartuszek. Ale pod warunkiem, że przywiezie Pan swój fartuszek i swoje gruszki. Babcia jest dziwna, a ja kończę, bo muszę trochę się oczyścić i wyprasować, bo wyglądam, jakby mnie ktoś wyciągnął krowie z gardła albo wilkowi z brzucha. Niech się Pan zabiera d roboty! Ściskam obie łapki.
Żona Zielonej Czapki
Nie wierzyłem własnym oczom! dostałem list od prawdziwego Czerwonego Kapturka! Nie jest już małą dziewczynką. Wyrosła, wyszła za mąż za gajowego, który ją i jej babcię wielokrotnie wyciągał z brzucha wilka. A że gajowy nosił zieloną czapkę, teraz nie nazywają jej Czerwonym Kapturkiem, tylko Żoną Zielonej Czapki. (...)
Andrus Artur, Bajki dla dziecinnych