Prace plastyczne to w ostatnim czasie niezwykle popularne sformułowanie w naszym domu. Prace plastyczne to idealny sposób na nudę... gdy Ala już nie wie, co ma z sobą począć, pada zdanie "Mamoooo wymyśl mi jakąś pracę plastyczną"... i mama wymyśla.... Najbardziej absorbujące prace, to te z użyciem nożyczek, kleju i oczywiście farb. Naklejki nie cieszą się już takim powodzeniem jak niegdyś. Mogą stanowić ważny, ale jedynie dodatek dzieła mojego dziecka. I tak tematyką prac plastycznych było robienie kartek świątecznych, zdobienie narysowanych przez mamę choinek, obowiązkowe laurki dla odwiedzających nas gości, nadawanie drugiego życia pudełkom po butach i sporooo innych. Przyznam, że najlepsze prace to te, których tematykę wymyśla sama Ala :). Są one niewątpliwie najbardziej kreatywne, choć niejednokrotnie autorka musi nam tłumaczyć, jakie jest ich PRAWDZIWE przesłanie...
Powodzeniem cieszą się również prace z użyciem plasteliny, modeliny, play doh lub innych podobnych mas. Niektóre prace są oprawione i dumnie wywieszone na ścianach naszego mieszkanka :). Nie jest również powiedziane, że idealnym narzędziem do prac plastycznych nie okaże się.... inny członek rodziny... np Tatko... i tak dzięki współpracy wspomnianych dwojga oraz niewielkim (na skale projektu) wkładzie mamy powstał... samochód! I to jaki! Pudła, styropian po sprzęcie AGD, bibuła, plastikowy talerzyk oczywiście przewiercony i zamocowany (musi być przecież kierownica!) i parę innych gadżetów i oto TADAM (!) ....
*** zaznaczam, że auto ma w wyposażeniu spory bagażnik, a drzwi od strony kierowcy są otwierane!
...zdanie, które najczęściej pada z ust mojej 3latki to "mamo poczytaj!" więc czytam... z miłości ;)
30 sty 2015
12 sty 2015
Przygody Pippi. Astrid Lindgren
"(...)Dzieciom przyszła teraz chęć na zabawę. Pippi zaproponowała grę, która nazywa się "Nie dotykać podłogi". Była to bardzo prosta gra. Należało tylko obejść całą kuchnię wokoło, nie dotykając ani razu stopą podłogi. Pippi zrobiła to w mgnieniu oka. Ale Tommy'emu i Annice także poszło zupełnie dobrze. Zaczynało się od zlewu i jeżeli zrobiło się dostatecznie długi krok, można było dosięgnąć pieca, z pieca zleźć na skrzynię z drzewem, ze skrzyni przez wieszak na ubranie zeskoczyć na stół i stamtąd - przez dwa krzesła - do narożnej szafki. Pomiędzy narożną szafką i zlewem była odległość kilku metrów, ale na szczęście stał tam koń i jeżeli się wlazło na niego od strony ogona i zsunęło od strony łba, i jeśli się we właściwym momencie odbiło do przodu, to lądowało się akurat na zlewie (...)"
Lindgren A., Przygody Pippi
Mała, niesforna, dziarska, bystra, odważna, niewyobrażalnie silna dziewczynka o wyjątkowo bujnej wyobraźni (żeby nie napisać "kłamczucha jakich mało"). Pippi Pończoszonka, bardziej może znana jako Pippi Lansztrung (pierwsze szwedzkie słowo, jakiego się nauczyłam!). Pippi wprowadza się do Willi Śmiesznotki. Nie sama oczywiście... z Panem Nilssonem (małpką) i koniem.... Mama Pippi nie żyje, a tata jest dość zajęty rządzeniem swoim królestwem (jest "Królem Murzynów"). Oczywiście tata, jak tylko nauczy się budować łódź, dołączy do Pippi... Absurdalne? No cóż, gdy ktoś zarzuca Pippi kłamstwo lub inne niegodziwości zapewne nie wie z kim ma do czynienia - Pippi jest silniejsza od najsilniejszego siłacza na świecie i nie waha się tego udowadniać. Pippi ma wielu przyjaciół. Najlepszymi z nich są Tommy i Annika - rodzeństwo zamieszkujące sąsiednią willę. Dzieci są przeciwieństwem Pippi i może właśnie dlatego uwielbiają wspólnie spędzać czas.
Jako ciekawostkę dodam, że Astrid Lindgren swoją przygodę z książkami dla dzieci rozpoczęła w wieku 34 lat za sprawą chorej córeczki. Dziewczynka poprosiła mamę o opowiedzenie bajeczki... i tak się zaczęło... Powstała Pippi Pończoszanka! Astrid spisała swoje opowieści, jednak początkowo nie zostały one zaakceptowane przez wydawnictwo... Dopiero po późniejszych sukcesach autorki Pippi doczekała się publikacji.
Książka została wydana przez wydawnictwo Nasza Księgarnia i konwencją okładkową przypomina serię "Poczytaj mi mamo". Wydanie zawiera oryginalne ilustracje Ingrid Vang-Nyman, co stanowi dodatkowy atut książki.
Polecam małym i dużym ;)
Lindgren A., Przygody Pippi |
10 sty 2015
Zasypianie
Wczoraj wieczorem naszła mnie pewna refleksja.
Jak zwykle po kolacji, dobranocce i nie-najulubieńszym myciu zębów zaproponowałam Ali, że w związku z mamy "wykończeniem psychofizycznym" dziś zaśnie bez czytania. Ala wpadła w histerię. Że nie bo nie uśnie, bo tak nie można, nie da się i bo NIE! Teoria o konsekwencji w wychowaniu jest mi bliska... prawie zawsze... każda mama pracująca wie, że czasem nie ma się co spierać z pociechą, wczoraj byłam o tym przekonana. Tak więc, z czysto egoistycznych pobudek, aby móc się zająć przyjemnymi i relaksującymi mamę zajęciami (np szyciem) zaczęłam usypiać Alę, zaczęłam czytać...
Ala usnęła stosunkowo szybko. Patrzyłam na nią (uwielbiam patrzeć jak śpi!) i zastanawiałam się, jak inne mamy usypiają dzieci... czy dzieci ot tak same zasypiają, czy może trzeba je miziać (Ale raczej zawsze należy miziać...), czy może mamy puszczają dzieciom bajki z płyt, albo w telewizji... Czy któryś sposób jest lepszy lub gorszy od pozostałych... Być może jest tyle sposobów ile dzieci, ile rodzin... Hmm.... Na tę chwilę wydaje mi się, że czytanie jest o tyle ważne, że, aby czytać trzeba się tego nauczyć, ale nie tylko "nauczyć" w sensie znajdowania znaczenia w połączeniu liter, ale posiąść nawyk czytania, otworzyć furtkę do świata nieograniczonej wyobraźni... i doszłam do wniosku, że nie ważne w jaki inny mniej angażujący sposób można usypiać dziecko, mojemu dziecku będę czytać na dobranoc i miziać po stópkach do momentu, aż sama weźmie książkę i powie "mamo, dziś ja Ci poczytam".
Jak zwykle po kolacji, dobranocce i nie-najulubieńszym myciu zębów zaproponowałam Ali, że w związku z mamy "wykończeniem psychofizycznym" dziś zaśnie bez czytania. Ala wpadła w histerię. Że nie bo nie uśnie, bo tak nie można, nie da się i bo NIE! Teoria o konsekwencji w wychowaniu jest mi bliska... prawie zawsze... każda mama pracująca wie, że czasem nie ma się co spierać z pociechą, wczoraj byłam o tym przekonana. Tak więc, z czysto egoistycznych pobudek, aby móc się zająć przyjemnymi i relaksującymi mamę zajęciami (np szyciem) zaczęłam usypiać Alę, zaczęłam czytać...
Ala usnęła stosunkowo szybko. Patrzyłam na nią (uwielbiam patrzeć jak śpi!) i zastanawiałam się, jak inne mamy usypiają dzieci... czy dzieci ot tak same zasypiają, czy może trzeba je miziać (Ale raczej zawsze należy miziać...), czy może mamy puszczają dzieciom bajki z płyt, albo w telewizji... Czy któryś sposób jest lepszy lub gorszy od pozostałych... Być może jest tyle sposobów ile dzieci, ile rodzin... Hmm.... Na tę chwilę wydaje mi się, że czytanie jest o tyle ważne, że, aby czytać trzeba się tego nauczyć, ale nie tylko "nauczyć" w sensie znajdowania znaczenia w połączeniu liter, ale posiąść nawyk czytania, otworzyć furtkę do świata nieograniczonej wyobraźni... i doszłam do wniosku, że nie ważne w jaki inny mniej angażujący sposób można usypiać dziecko, mojemu dziecku będę czytać na dobranoc i miziać po stópkach do momentu, aż sama weźmie książkę i powie "mamo, dziś ja Ci poczytam".
Ala pomaga robić zdjęcia do Biblioteki :* |
6 sty 2015
jeszcze raz o Świętym Mikołaju... czyli opowiadania dla przedszkolaków
Jak już wspominałam wcześniej Św Mikołaj zgotował nam zupełnie Niespodziewaną Niespodziankę i za pośrednictwem Empiku przysłał dwie piękne, bajeczne książeczki :).
Pierwsza z nich to "Opowiadania dla przedszkolaków" Renaty Piątkowskiej. Książeczka jest zbiorem przygód małego przedszkolaka Tomka. Chłopiec ma niezwykle bujną wyobraźnię, która nigdy nie pozwala mu się nudzić... Zachęcam do lektury z kilku powodów. Książeczka podzielona jest na krótkie opowiadania idealnie nadające się na dobranockowe czytanie. Opowiadania są zabawne i w ciekawy sposób ilustrują jak przedszkolak znajduje sposób na najgorsze z najgorszych.... na nudę ;)
Polecam!
Pierwsza z nich to "Opowiadania dla przedszkolaków" Renaty Piątkowskiej. Książeczka jest zbiorem przygód małego przedszkolaka Tomka. Chłopiec ma niezwykle bujną wyobraźnię, która nigdy nie pozwala mu się nudzić... Zachęcam do lektury z kilku powodów. Książeczka podzielona jest na krótkie opowiadania idealnie nadające się na dobranockowe czytanie. Opowiadania są zabawne i w ciekawy sposób ilustrują jak przedszkolak znajduje sposób na najgorsze z najgorszych.... na nudę ;)
Polecam!
Piątkowska R., "Opowiadania dla przedszkolaków" |
5 sty 2015
...powrót do przedszkola....
Ala prawie zdrowa. W środę pędzimy na badania, które chcemy zakończyć szczepionką doustną uodparniającą.... ;/ Po konsultacjach z dzieciatymi koleżankami i lekarzem oczywiście zdecydowaliśmy zapodać ją Alicji.
Ala wraca do przedszkola w kolejnym tygodniu, a mama wraca do pracy.
Swoją drogą bardzo ciekawym tematem jest "wychowanie przedszkolne" - zwłaszcza to szeroko rozumiane, mam na myśli nauki jakie dzieci pobierają od innych dzieci...
Jutro już bardziej tematycznie będzie, obiecuję ;)
Ala wraca do przedszkola w kolejnym tygodniu, a mama wraca do pracy.
Swoją drogą bardzo ciekawym tematem jest "wychowanie przedszkolne" - zwłaszcza to szeroko rozumiane, mam na myśli nauki jakie dzieci pobierają od innych dzieci...
Jutro już bardziej tematycznie będzie, obiecuję ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)