29 mar 2014

"Czyżby czyżyk zeżarł ryżyk?"

Zadanie.

Proszę usiąść wygodnie. Odizolować możliwie najwięcej przeszkadzaczy. Teraz proszę się skupić. Za chwilę przeczytacie pewien tekst. Zróbcie to na głos i bez zastanawiania się. Uwaga....


PO CO TO TU

Po co to tu kuca?
Co tu tak kica?
Kuca kucyk na donicy,
a w stolicy na ulicy
kica tycia kicia."
Strzałkowska M., Gimnastyka dla języka (i Polaka, i Anglika)


Udało się? Mi a owszem tak. Jednak nie za pierwszym razem. Za drugim również nie... ale czy to ważne... Chodzi o to żeby czytać... najlepiej z pociechą... dzieckiem lub mężem :).
"Gimnastyka dla języka (i Polaka, i Anglika)" Małgorzaty Strzałkowskiej to nasze odkrycie przywiezione z ostatnich Targów w Poznaniu. Nauka naprawdę może być przyjemna jeśli podamy ją w zabawnej oprawie.W przypadku wspomnianej "gimnastyki" będą to wesołe i niekoniecznie łatwe do przeczytania wierszyki zmuszające mięśnie naszej twarzy i języka do wysiłku, bo jak poucza autorka....

"Dbaj o swój język i mów poprawnie,
ładnie, wyraźnie oraz dokładnie,
bo kto nie ćwiczy często języka,
ten się w mówieniu potem potyka."
Strzałkowska M., Gimnastyka dla języka (i Polaka, i Anglika)

Tak więc koniec potykania! Mówienie, retoryka to ważna sprawa dla języka :). Zwłaszcza dla młodego człowieka. Małe dzieci często złoszczą się, gdy nie mogą czegoś wypowiedzieć albo gdy ktoś ich nie rozumie. Najprostszą drogą do poprawnej wymowy jest ćwiczenie mięśni twarzy i języka. Pamiętajmy jednak, żeby nie wymagać od malców zbyt wiele - mięśnie jak dzieci, do wszystkiego muszą dojrzeć. Moja prawie trzyletnia Ala nadal na Gargamela mówi Gambalel, a na pokój kopój.... i prawdę mówiąc nie przeszkadza mi to zupełnie, ponieważ jest to po prostu urocze... Ogromną frajdę sprawia Alicji nauczenie się nowego wierszyka lub piosenki. Rodzica w tym głowa, żeby pod woalką nauki wierszyka przemycić dodatkowe wartości. Przemycajcie, a pociechy nie będą się potykać :)

Niewspomnianym a istotnym atutem książeczki są również kolaże autorstwa samej autorki oraz płytka CD z czytanymi wierszykami.


...na koniec jeszcze jeden wierszyk...


DZIDZIA, LIDZIA, LODZIA, BODZIO

Płynie łodzią Dzidzia z Łodzią,
obok łodzi Lidzia chodzi,
a gdzie Bodzio się zapodział,
nie wie Dzidzia ani Lodzia.
Nagle Lodzia widzi Bodzia,
jak po wodzie mknie na kłodzie,
więc do Bodzia kwili: „Bodziu!
Ustąp Lodzi! Co ci szkodzi?"
I ustąpił Bodzio Lodzi,
bo być miłym nie zaszkodzi -
podniósł w górę Bodzio Lodzie
i posadził ją na kłodzie.
Teraz Lodzia mknie na kłodzie,
w łodzi siedzi Dzidzia z Bodziem,
a gdzie się podziała Lidzia,
nie wie Bodzio ani Dzidzia.
Strzałkowska M., Gimnastyka dla języka (i Polaka, i Anglika)


 

3 mar 2014

"RANY JULEK! O tym jak Julian Tuwim został poetą"


To czego Julianowi odmówić nie można.... to Fantazji! Tak! Fantazji przez duże "F"! Nie dziwi Was to? Hmmm... niby kwestia oczywista, ale bynajmniej nie o poezję tu chodzi... Dowód? Książka Agnieszki Frączak jest dowodem nieposkromionej Fantazji Juliana. Czy wpadlibyście na to, że zapędy pirotechnicznego, pewnego nieletniego chłopca niemal wysadziły w powietrze jedną z łódzkich kamienic? Albo... czy przejawialiście niezwykły zapał do konstrukcji skomplikowanych maszyn do.... niczego? Albo... bardziej przyziemne... hodowaliście gady? Uściślę - węże...własnoręcznie złapane na Inowłodzkich łąkach? Albo... czy próbowaliście zaklinać kamienie? Albo... czy kiedykolwiek przyszłoby wam do głowy, żeby zbierać rtęć z termometrów (dobrze, że wynaleziono termometr elektroniczny!). O tym i innych bzikach Julka przeczytacie jednym tchem w książce Pani Agnieszki "RANY JULEK! O tym, jak Julian Tuwim został poetą". A po zakończonej lekturze pozostanie wam rogal na twarzy i... refleksja o tym, co musiało się stać, żeby Julek stał się TYM Julianem ;)


"(...) że choćby przyszło tysiąć pisarzy
i każdy tysiąc stron by wysmażył,
i każdy nie wiem, jak się nadymał,
nikt nie dogoni Julka Tuwima."

Frączak A., "RANY JULEK! O tym, jak Julian Tuwim został poetą"



Frączak A., "RANY JULEK! O tym, jak Julian Tuwim został poetą"



Frączak A., "RANY JULEK! O tym, jak Julian Tuwim został poetą"

18 lut 2014

KAT!

Rozmowa mamy z Alusią.

>Alusiu, teraz uczymy się języka angielskiego.
- Dobrze mamusiu.
>Zatem zaczynajmy. Kot po angielsku to "KAT"
-Nieee!!! Mamo! Mamo! Ja sie bojem KATA!

ehhh... Jakiś czas temu Ala zwiedzała zamek w Inowłodzu. Było to oficjalne otwarcie zamku po remoncie. Jako że oficjalne, nie obyło się bez rycerzy, giermków, króla, królowej oraz...kata. Ala zapamiętała tylko kata. 

Początek nauki języka angielskiego z pewnością stanie się jedną z zabawnych historyjek opowiadanych wszystkim przyszłym potencjalnym absztyfikantom Alicji. Dopilnuję tego osobiście.


Alicja umie już około 10 słów po angielsku. Czas nauki to jeden wieczór. W naszym przypadku 2,5 roku okazały się być odpowiednim okresem do oswajania dziecka z obcym językiem. Zaczęłyśmy od słów, które niosą ze sobą miłe skojarzenia i jednocześnie nie są trudne w wymowie: mama, tata, dziewczynka, chłopiec, kot, pies, słońce, księżyc oraz... żółw (próba powiedzenia "tartyl" zawsze powoduje obopólny uśmiech). Poniżej prezentuję jedną z książeczkę, od której rozpoczęłyśmy językową gimnastykę. Polecam również czytanki-naklejanki - naklejka za nauczone słówko - element zabawy znacznie usprawnia naukę :).  


Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o., Angielskie Słówka

Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o., Angielskie Słówka

Grupa Wydawnicza Foksal Sp. z o.o., Angielskie Słówka


15 lut 2014

...abstrachując...

Przeglądam książki, tym razem w internecie, i nie mogę się nadziwić ile jeszcze chciałabym przeczytać... Jutro kończymy Piaskowego Wilka. We wtorek zaczynamy opowieść o pewnym bohaterskim misiu...

W ramach wyjaśnienia. Czytam Ali co drugi dzień, ponieważ taki naprzemienny grafik ustaliliśmy z Tatą. Grafik się sprawdza. Dzięki niemu co drugi dzień mama ma szansę czytać swoje lektury ;).

13 lut 2014

Karusia :)

Jest taka książka, która porusza. Której czytania nie chce się przerywać przed słowem "koniec". Książka zabawna, ale nie za bardzo... ciepła, choć czasem mrozi krew w żyłach (no troszeczkę)... Bardzo mądra, jeśli się w nią wsłuchasz...Książka o przyjaźni, miłości i różnych pozostałych ważnych sprawach w życiu. Książka, w której mała Karusia opowiada o swoim świecie...o mamie...tacie...i oczywiście o Piaskowym Wilku... Co najważniejsze książka pomaga dzieciom zrozumieć świat dorosłych, a dorosłym świat dzieci. Chcecie więcej? Mam nadzieję, że tak:) Poniżej fragment, który ukradł moje serce...

Karusia nie lubiła pewnego zdjęcia rodziców, na którym byli bez niej. Nie było jej tam, bo nie było jej w ogóle. Bardzo się to Karusi nie spodobało. Bo jak to mogło być, że jej NIGDZIE nie było.... Poszła więc Karusia do swojego kochanego Piaskowego Wilka opowiedzieć o swoich smutnych myślach. Po powrocie do domu Karusia uznała, że zdjęcie jej się podoba...



"(...) Karusia powoli przechadzała się po kuchni, spoglądając w górę na niebieski obrazek.
Byłam wiatrem, pomyślała. Wiatrem na niebie, który poganiał deszcz, a deszcz tylko padał i padał. Padał ze sto dni i wszyscy w całym kraju chodzili źli i przemoczeni. Tylko jedna para w namiocie cieszyła się z tego deszczu i wtedy stałam się mamy, a mama stała się moja i tata stał się nasz.
- A teraz jest teraz i ja jestem już tylko moja własna - powiedziała Karusia.
- Co? - zdziwił się tata. (...)"
Lind A.,wyd. ZAKAMARKI, "Piaskowy Wilk"




Lind A.,wyd. ZAKAMARKI, "Piaskowy Wilk"